Quartet Labs

Rozmaite ciekawostki z laboratorium grupy Quartet. Rzeczy i tajemnice, które ujrzały lub nigdy nie ujrzały swiatła dziennego. Pomysły, które nie zostały z braku czasu i zacięcia wdrożone.

24-01-2014

W początkowych latach wchodzenia Commodore 64 pod polskie strzechy stałem się szczęśliwym posiadaczem tego komputera wraz z magnetofonem Datasette (typu mydelniczka).


To co od razu było uciążliwe w tym magnetofonie to jakikolwiek brak podsłuchu sygnału zapisanego na taśmie. Magnetofon był po prostu "głuchy" zatem ciężko było określić, w którym miejscu na taśmie kończy się jeden program a zaczyna następny.

W praktyce robiłem to tak, że szukałem przerwy na taśmie między programami na akustycznym magnetofonie z funkcją przewijania z wyszukiwaniem przerw w utworach. Zabieg ten był jednak dość upierdliwy więc postanowiłem coś z tym zrobić. Rozwiązaniem był podsłuch sygnału zapisanego na taśmie. Z pomocą nauczyciela od elektroniki opracowany został schemat prostego wzmacniacza na jednym tranzystorze, który umożliwiał odtworzenie sygnału zapisanego na taśmie przez głośniczek wypruty ze słuchawek.

Wytrawiłem chałupniczą metodą jakąś partacką płytkę drukowaną, polutowałem to, wbudowałem to i działało do końca dni mojej maszyny czyli baaardzo długo. Na zdjęciu widać jeden z pierwszych, o ile nie pierwszy, taki układ w Polsce.

Kiedyś, bodajże w Bajtku, ktoś zamieścił schemat płytki umożliwiającej podłączenie dwóch Datasette do jednego Commodore 64. Układ ten miał umożliwiać kopiowanie kaset z grami bez udziału komputera co miało obejść w zasadzie każde zabezpieczenie. Po prostu gdy jeden Datasette odtwarzał zapis gry to drugi ten zapis nagrywał. Pomysł w teorii genialny, w praktyce okazał się nieprzydatny a wręcz szkodliwy. Po pierwsze trzeba było mieć 2 sztuki Datasette. Po drugie jak w odtwarzającym głowica była nie najlepiej ustawiona to wychodziła qpa. Po trzecie nakładały się nierównomierności przesuwu taśmy zatem program miał pełne prawo po skopiowaniu stać się dla komputera nieczytelny, czyli też qpa.


Ja odwaliłem jeszcze jeden mistrzowski numer. Przedmiotową płytkę z podpiętymi magnetofonami podłączyłem do włączonego C64. Efekt był taki, że uszkodziłem sobie port procesora i silnik mojego Datasette wariował w miarę rozgrzewania się procesora, na szczęście tylko na postoju taśmy. Niestety takie szybkie samoistne włączania i wyłączania silnika były dość irytujące a w dodatku mogły doprowadzić do jego uszkodzenia. 


Skutkiem tego musiałem do Datasette dorobić ręczny wyłącznik silnika.

Teraz można było jakoś sensownie pracować.


Jemasoft / QUARTET