C64 w budzie i szczęśliwi ludzie
Dawno dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma rzekami,
w Pilchowie pod Policami dwaj ludzie z pomysłami bawili się komputerami. Bawili i programowali, a co z tego wyszło felieton wyjawi.
W 1984 mój ojciec Jerzy Jeżewski, będący rewolucyjnie postępowym nauczycielem fizyki w technikum, szarpnął się finansowo i nabył w drodze kupna unikalny wówczas komputer C64 wraz z magnetofonem. Szybko zacząłem opanowywać język Basic, przekazując na bieżąco swoją wiedzę ojcu, co w niedalekim czasie zaowocowało powstaniem szeregu programów wspomagających nauczanie fizyki i nie tylko. Muszę tu dodać, że padre uwielbiał pokazywać uczniom na lekcjach mnóstwo eksperymentów wykorzystując do tego różne przedziwne przedmioty, których pochodzenie oraz sposób zdobycia na zawsze pozostanie zagadką. Wykorzystywanie technik audio-video czy szereg zabaw z laserami i hologramami , teleskopami, mikroskopami, oscyloskopami oraz innymi pomocami to był standard a kolorytu dodawały temu wszystkiemu pomoce naukowe niestandardowe.
Należały do nich takie rzeczy jak choćby okulary polaryzacyjne ukradzione dla dobra nauki przez pewnego przedsiębiorczego ucznia z warszawskiego jedynego w Polsce trójwymiarowego kina OKA (symbolu wiekuistej przyjaźni polsko-radzieckiej) czy też moja ulubiona zabawka, żyroskop wymontowany z rozbitego radzieckiego myśliwca. Nie myślcie tylko, że ten myśliwiec rozbił się przypadkowo bo radzieckie samoloty nigdy nie spadały ani radzieccy piloci nigdy nie popełniali błędów. Najprawdopodobniej pilot dostał ze sztabu bardzo precyzyjne i przemyślane rozkazy wylądowania w lesie obok lotniska i dokładnie je wykonał. Ten z was kto widział żyroskop w akcji wie o czym mówię. Urządzenie wydaje się przeczyć prawu ciążenia bo potrafi na przykład stać na krawędzi szyjki butelki i to przechylone gdzie normalne przedmioty postawione w ten sposób dawno leżały by już na glebie. Człowiek biorąc żyroskop do ręki odnosi wrażenie, że ma coś nie tak z garem bo nie może swobodnie obrócić trzymanego w dłoni przedmiotu pomimo, że przedmiot ten nie jest do niczego przyczepiony.
Mając tak wspaniałe narzędzie jak nasz Commodorek mieliśmy możliwość wniesienia w proces nauczania zupełnie nowej jakości i atrakcyjności. W pierwszej kolejności napisaliśmy program "Składanie drgań" gdzie fizycznie pokazaliśmy jak powstaje dźwięk i efekty dźwiękowe z prostych drgań harmonicznych. Ojciec zbudował specjalną listwę na której do odpowiednich gniazd były rozprowadzone wszystkie sygnały z gniazda audio-video komputera co umożliwiało jednoczesne podłączenie całego szeregu urządzeń takich jak: monitory, wzmacniacz, oscyloskop, zewnętrzne źródło sygnału audio itp. Program wykorzystuje generatory w celu praktycznej pokazania zjawisk związanych ze składaniem sygnałów harmonicznych tak, że można dokonać pełnej prezentacji włącznie z obserwacją rzeczywistych przebiegów sygnału na oscyloskopie. W owym czasie dokonałem odkrycia, że przez C64 można przepuścić sygnał audio pochodzący ze źródła zewnętrznego a ponadto można go poddać obróbce wykorzystując filtry i modulatory SID'a. Kolejnym produktem był programik o nazwie "Fala Stojąca". Program ten został napisany pod nakładką na Basic o nazwie Supergraphic 64. Tu zrobiliśmy pierwszą animację w czasie rzeczywistym, wykorzystując możliwość przełączania na przemian czterech ekranów grafiki. Dzięki temu bardzo obrazowo przedstawiliśmy mechanizm powstania fali stojącej. Po dokonaniu prezentacji programów zawsze wczytywaliśmy na maszynę program Sound Odysseye, gdzie mieliśmy do dyspozycji symulację syntezatora z udostępnionymi wszystkimi bajerami SID'a w postaci pokręteł i suwaków. Teraz dopiero można było się pobawić w prawdziwą obróbkę dźwięku korzystając z możliwości filtrowania, modulowania, składania i wszystkiego co nam przyszło do głowy. Co zdolniejsi uczniowie mogli nawet coś zagrać na odysei. Bawiliśmy się w dobieranie parametrów dźwięku, tak aby uzyskać podobieństwo do rzeczywistych instrumentów, a wszystko na bieżąco widzieliśmy na wielkim telewizorze i oscyloskopie. Zajęcia kończyły się szybką prezentacją paru ówczesnych demek, co miało na celu pozbawienie złudzeń wszystkich tych, którzy nosili się z zamiarem zakupu innego sprzętu niż C64. Jak sobie teraz przypomnę ilu innowierców nawróciliśmy na "słuszną drogę", to myślę, że Sir Clive Sinclair chyba pomnika by nam nie postawił :-)
Po obrobieniu działu akustyki przyszła kolej na termodynamikę i tu stworzyliśmy program "Cykl Carnota" napisany pod Ultra Basic'em. Dla uczniów zagadnienie to stanowiło zawsze pewien nie do końca zrozumiały wykresik w książce. My zawsze wychodziliśmy z założenia, że zjawisko trzeba zaobserwować na własne oczy, co pomaga je zrozumieć, a dopiero w ślad za tym idą wykresy, wzory i inne pierdoły. Co głowy pomyślały to paluszki napisały i miło mi jest zaprezentować animowaną symulację zjawiska zamiany energii cieplnej na mechaniczną w cyklu Carnota.
Innym programem z tego działu jest praca dyplomowa jaką napisał Sambor Kuźma (Hi-Man/QUARTET) pod kierunkiem mojego ojca a zatytułowana "Przemiany Stanu Gazu". Podobnie jak w cyklu Carnote'a, wykorzystaliśmy tu możliwość tworzenia animacji do fizycznego uwidocznienia zjawiska, przez co czysto dotąd teoretyczne wykresy stają się rzeczą powstającą niejako przy okazji obserwacji zjawiska, a nie tworzą idei samej w sobie przydatnej jedynie do gnębienia sztubaków.
Po termodynamice przyszedł czas na optykę. Ponieważ światło choć widoczne jest bardzo trudne do pokazania szczególnie jako pojedynczy promień poruszający się np. wewnątrz szkła. W powietrzu jest pół biedy, bo wystarczy wziąć laser i zachować się wysoce niedydaktycznie czyli zapalić papierosa w celu zadymienia atmosfery. Zadymione powietrze pięknie ukazuje bieg wiązki laserowej, ale jak informuje minister zdrowia stwarza całkiem realne zagrożenie zachorowania na raka płuc. Poza tym jak tu nadymić w szklanej soczewce jeszcze nie widziałem kafara, co by miał dmuchnięcie przenikające szkło. Postanowiliśmy stworzyć szereg programików kreślących bieg promieni światła, korzystając z dobrodziejstw geometrii analitycznej. Efektem tego było powstanie mojej pracy dyplomowej "Symulacja zjawisk z optyki liniowej". Można tu zasymulować sposób wykreślania obrazu soczewek lub zwierciadeł jak i zaobserwować zjawisko zwane aberracją sferyczną. Dodatkowo ojciec napisał programik "pryzmat" pomagający zrozumieć jak zachowuje się światło przy przejściu przez pryzmat.
Od optyki przeszliśmy do elektryczności i tak powstała kolejna praca dyplomowa napisana przez kolegę z klasy Dariusz Bąbę pod tytułem "Ruch ładunku w polu elektrycznym: Oscyloskop". Program ułatwia zrozumienie zachowania się naładowanej cząstki poruszającej się w polu elektrycznym, co w konsekwencji prowadzi do wyjaśnienia zasady działania lampy oscyloskopowej i samego oscyloskopu. Bez takiej symulacji bardzo trudno byłoby pokazać pędzący przez kondensator elektron, bo cząstka ta mała jest niezwykle i ci z ostatniej ławki nie mieliby szans jej podziwiać, nawet gdyby mieli lornetę. ;-) Odnośnie wszystkich wymienionych programów muszę dodać, że są one jedynie pomocami naukowymi, czyli nie zastępują normalnej lekcji i pokazywane bez komentarza wykładowcy mogą się wydać częściowo niezrozumiałe. Niemniej jednak lekcje prowadzone przy ich wykorzystaniu były dużo atrakcyjniejsze, weselsze i skuteczniejsze od klasycznych przynudzających dupogodzin.
W tamtych czasach C64 stanowił nie lada atrakcję więc od czasu do czasu ganialiśmy z moim sprzętem po szkole namawiając kolejnego nauczyciela aby poświęcił jedną godzinę swoich zajęć na zaznajomienie się z nowoczesną technologią i takie numery o dziwo przechodziły a my wrzucaliśmy sobie różne gierki lub delektowaliśmy się muzyką i demkami. Coraz więcej uczniów kupowało sobie C64 a byli i tacy cwani kolesie co na początku lekcji zagadywali ojca, że mają nowy soft i usiłowali zamienić całe 45 min. w copy-party. Ogólnie muszę przyznać, że były to szalenie wesołe czasy bo i uczniowie byli nauczeni, i lekcje nie wyglądały jak pogrzeb biskupa. Jakoś wszyscy się znakomicie w szkole bawiliśmy czego i innym życzę a my śmialiśmy się długo i szczęśliwie.
Jemasoft / QUARTET